poniedziałek, 26 września 2011

Flipomania - nowy pomysł na promocję firmy



Klienci na imprezie firmowej wszystko już przerabiali? Nie czekają z zapałem na kolejną przebieraną „dyskotekę”, konkurs karaoke czy kalambury? Jak rozkręcić imprezę firmową, zyskując jednocześnie cenne pamiątki lub nawet materiały promocyjne?



Flipbooki znane są już w USA od wielu lat. W Polsce również nie są ludziom obce, ale dopiero niedawno na rynek polski wkroczyła firma oferująca profesjonalne flipbooki przygotowane na podstawie krótkiego filmiku.





Na czym to polega? Po angielsku „flip” znaczy „wertować”. Flipbooki to miniksiążeczki złożone z serii rysunków lub zdjęć, które przy wertowaniu, czy „kartkowaniu” sprawiają wrażenie ruchu – jest to więc prymitywna forma animacji. Tak jak film, opiera się ona na bezwładności wzroku, czyli cesze wzroku powodującej opóźnienie w czasie między powstaniem wrażenia świetlnego u obserwatora a bodźcem wywołującym to wrażenie. Powoduje ona trwanie wrażenia po zaniknięciu tego bodźca. Dzięki bezwładności wzroku istnieje wrażenie ciągłości ruchu obrazów filmowych oraz animacji – również tej prymitywnej wykorzystanej w oryginalnych flipbookach. Wystarczy więc patrzeć na jeden punkt owej książeczki i dość szybko przekartkować ją od początku do końca (lub czasami odwrotnie). Proces teb najlepiej oddaje niemiecki termin „daumenkino” czyli „kino kciukowe”.





Pierwszy flipbook został opatentowany w USA w 1868 r przez  Johna Barnes Linnetta pod nazwą „kineograph” (ruchomy obraz) i dał początek serii ulepszania tego wynalazku za pomocą wielu maszyn. Flipbooki były najczęściej używane jako zabawki dla dzieci, jednak poza spełnieniem roli katalizatora wynalezienia filmu znalazły również swoje zastosowanie w biznesie. Już od dawna cieszą się powodzeniem jako narzędzie promocyjne w branży bynajmniej nie dziecięcej – motoryzacyjnej czy tytoniowej. Flipbooki w wersji vintage są cennym nabytkiem kolekcjonerów – zwłaszcza te z przełomu XIX i XX wieku. Dla entuzjastów odbywają się nawet festiwale (np.w Austrii czy Niemczech).




W wersji nowoczesnej flipbook powstaje nie z serii rysunków lecz zdjęć lub klatek filmu. Jak na razie w Polsce tylko jedna firma zajmuje się komercyjną produkcją flipbooków, czyniąc jego tworzenie formą zabawy dla pracowników lub niebanalną pamiątką ze ślubu. Flipomania tak opisuje swój produkt„W mobilnym studiu, które rozstawiane jest w miejscu imprezy, uczestnicy zabawy występują w 6-sekundowych filmikach, które następnie są przetwarzane przez specjalne oprogramowanie, a później drukowane w formie stop-klatek i wycinane. Cały proces trwa niecałe 3 minuty, dlatego już chwilę po zakończeniu nagrania dostajecie flipbooka składającego się z filmiku, w którym dopiero co wystąpiliście.”


„ Flipomania jest zupełnie nową atrakcją w Polsce, poza firmą Ferrinus, nikt nie oferuje tego typu rozrywki. Ferrinus jest wyłącznym licencjonowanym partnerem PicFlips Europe w Polsce. PicFlips Europe to europejski przedstawiciel amerykańskiej firmy PicFlips, największej firmy świadczącej usługi tworzenia spersonalizowanych flipbooków.
 - Z ofertą Flipomanii wystartowaliśmy na początku tego sezonu. Gościliśmy już nie tylko na weselach czy imprezach prywatnych, ale także na festynie charytatywnym i innych imprezach. Ostatnio mieliśmy okazję współpracować z Multikinem 51 w Poznaniu przy promocji „Poranków” – mówi Adam Szczepański, właściciel firmy Ferrinus, która oferuję usługę Flipomania.
   - W każdym miejscu, w którym się pojawiamy budzimy bardzo pozytywne emocje. Pierwsza reakcja jest zawsze taka sama – takiego czegoś jeszcze nie widziałem! Potem zaczyna się nagrywanie wymyślnych filmików. Uczestnicy naszej zabawy przebierają się w gadżety – peruki, czapki, okulary, które udostępniamy, wymyślają scenariusze swojego występu albo spontanicznie szaleją przed kamerą i co najważniejsze, bardzo dobrze się przy tym bawią. Po zakończeniu nagrania większość odchodzi sądząc, że swojego flipbooka otrzyma dopiero później, zapewne pod koniec imprezy. Wtedy pojawia się kolejne zaskoczenie, gdy informujemy ich, że wystarczy poczekać tylko nieco ponad 2 minuty i zaraz flipbook z ich występem będzie gotowy. Ostatnim etapem zabawy jest oglądanie już gotowego flipbooka, pokazywanie go pozostałym i porównywanie, kto zrobił ciekawszy. Jeśli natomiast chodzi o cenę, nasza usługa liczona jest na godzinę, a nie liczbę flipbooków. Średnio w ciągu godziny robimy 35-45 flipbooków  - dodaje.”

Nagrywanie flipbooka jest sprytnym pomysłem na uatrakcyjnienie eventu firmowego. Gotowa książeczka może zaś być nietypowym gadżetem promocyjnym lub giftem. Flipbook stwarza ogromne pole do popisu pod kątem wykorzystania go w celach branżowych – to już tylko kwestia wyobraźni.






Oto kilka przykładów wykorzystania flipbooków:


I coś z popkultury:












Źródła:



piątek, 23 września 2011

Koniec szukania po omacku w Małopolsce?


Już niebawem zaplanowanie wycieczki, urlopu czy weekendu w Małopolsce ma stać się znacznie łatwiejsze, niż do tej pory. Na przełomie września i października uruchomiony zostanie Małopolski System Informacji Turystycznej, składający się z sieci 34 punktów informacji turystycznej rozsianych po całym regionie, objętych zintegrowanym systemem informatycznym. Partnerami projektu jest 27 gmin i powiatów z terenu Małopolski.




Przedsięwzięcie powstało przede wszystkim z myślą o turystach, dla których zaplanowanie wycieczki, weekendu czy urlopu w Małopolsce dzięki systemowi informacji powinno stać się łatwiejsze niż do tej pory. Marszałek województwa małopolskiego Marek Sowa zapewnia, że:


- Turysta bez trudu będzie mógł w jednym miejscu zdobyć potrzebne mu informacje np. o godzinach otwarcia muzeów, cenach biletów, dostępnych noclegach czy miejscach, gdzie można dobrze zjeść.


- Każdy turysta dostanie pełny pakiet informacji. Samodzielnie nie będzie musiał niczego sprawdzać ani szukać.


Zdaniem wielu do tej pory brakowało jednej, spójnej platformy, która umożliwiałaby udzielanie takich informacji.




Niedługo o dogodnościach tego zintegrowanego systemu będą mogli przekonać się turyści odwiedzający najważniejsze miejscowości turystyczne Małopolski, w tym Kraków, Myślenice, Tarnów, Wadowice, Oświęcim, Zakopane, Rabkę Zdrój, Nowy Sącz i Krynicę Zdrój. Nie obyło się oczywiście bez serii szkoleń wprowadzających pracowników unowocześnionych placówek w tajniki nowego systemu – ich pracownicy przeszli szkolenia z zakresu profesjonalnej obsługi turysty.


Punkty informacji turystycznej zostaną połączone systemem informatycznym służącym do gromadzenia, przetwarzania i udostępniania danych - projekt MSIT składa się z 2 warstw połączonych systemem zarządzania:
1.warstwy analogowej (tzw. informacja tradycyjna), na którą składają się:
• sieć jednostek świadczących usługi informacji turystycznej
• system kategoryzacji oraz wizualizacji
• zintegrowany system oznakowania atrakcji i obszarów atrakcyjnych turystycznie
• manual obsługi turysty
2. warstwy cyfrowej:
• zintegrowany system informatyczny do obsługi MSIT
• regionalny portal turystyczny
• sieć całodobowych infokiosków


Na potrzeby realizacji projektu MSIT województwo małopolskie podzielono na 6 subregionów: krakowski, tarnowski, wadowicki, oświęcimski, tatrzański i beskidzki.




Główne założenie projektu MSIT to podniesienie konkurencyjności turystycznej regionu. W projekcie jest mowa o następujących korzyściach:
• wysoka jakość usług i stopnia satysfakcji turystów,
• dostarczenie kompleksowej i rzetelnej informacji jako elementu aktywnej polityki marketingowej i promocyjnej regionu,
• dostosowanie informacji turystycznej do europejskich standardów oraz ujednolicenie standardu IT w całym województwie,
• wzrost liczby osób korzystających z usług informacji turystycznej,
• zwiększenie stopnia dostępności informacji turystycznej, również dla osób niepełnosprawnych,
• zwiększenie stopnia wykorzystania atrakcyjności turystycznej województwa w sposób zrównoważony.


MSIT kładzie nacisk na spójny system wizualny, dotyczący nie tylko zasady używania logo MSIT, oznakowania zewnętrznego jednostek IT oraz oznakowania turystycznego regionu ale również wyposażenia placówek, a nawet ubioru pracowników. Zgodnie ze standardami wszystkie jednostki Informacji turystycznej funkcjonujące w ramach MSIT będą miały podobną aranżację wnętrz stanowiąc rozpoznawalny element marki MSIT.




Na pewno ciekawą nowością stanie się 4-gwiazdkowy system certyfikacji punktów informacji turystycznej. Ocenie będzie podlegał zakres usług dostępnych w punkcie oraz jakość obsługi turystów. Certyfikat jakości ważny będzie przez 1 rok.




W ramach projektu zostanie postawionych 69 tablic informacyjnych przy głównych atrakcjach turystycznych,166 turystycznych znaków drogowych przy drogach wojewódzkich i powiatowych oraz 18 tablic informacyjnych przy drogach krajowych.






W każdym punkcie Informacji Turystycznej dostępne mają być nieodpłatnie, różnorodne wydawnictwa w 7 wersjach językowych promujące ofertę turystyczną Małopolski w tym szczegółowe mapy turystyczne województwa.


18 tytułów wydawniczych
1. „Małopolska, Kraków katalog atrakcji turystycznych”- 7 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR, ROS)
2. „Małopolska, Trasa UNESCO” - 7 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR, ROS)
3. „Małopolska, Szlak Architektury Drewnianej” - 6 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR)
4. „Małopolska, Tradycje i zwyczaje” - 6 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR)
5. „Małopolska, Parki narodowe i krajobrazowe, rezerwaty przyrody” - 6 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR)
6. „Małopolska, Dla zdrowia i urody” - 6 wersji językowych (PL, EN, DE, ES, IT, FR)
7. „Małopolska, Aktywnie latem” – wydawnictwo dwujęzyczne polsko/angielskie
8. „Małopolska, Aktywnie zimą” – wydawnictwo trójjęzyczne polsko/angielsko/rosyjskie
9. „Małopolska, Radość wody” - 3 wersje językowe (PL, EN, ROS)
10.„Małopolska, Zamki wiecznie żywe” - 2 wersje językowe (PL, EN)
11.„Małopolska, Sanktuaria oraz miejsca kultu religijnego” – 4 wersje językowe (PL, EN, IT, ES)
12.„Małopolska, City Break” - 2 wersje językowe (PL, EN)
13.„Małopolska, Agroturystyka” - 3 wersje językowe (PL, EN, DE)
14.„Małopolska, Na weekend” - 7 wersji językowych, (PL, EN, DE, ES, IT, FR, ROS)
15.„Małopolska, Dla dzieci” - 2 wersje językowe (PL, EN)
16.„Małopolska, Muzea” - 2 wersje językowe (PL, EN)
17.„Małopolska, Kalendarium imprez” - wydawnictwo dwujęzyczne polsko/angielskie
18. „Małopolski System Informacji Turystycznej” - 2 wersje językowe (PL, EN)






W końcu pomyślano też o niepełnosprawnych. Niestety nie wszędzie, ale przynajmniej w największych jednostkach MSIT, czyli w Krakowie, Tarnowie i Nowych Sączu powstaną stanowiska dla osób niepełnosprawnych wyposażone w specjalistyczny sprzęt, dzięki któremu osoby niepełnosprawne mogą samodzielnie przeglądać lub pobierać interesujące ich materiały np. w postaci wydruków lub nagrań MP3.


Według projektu „we wszystkich jednostkach IT dostępne są wydawnictwa dla osób niewidomych i słabo widzących. Przygotowano unikatowe materiały w alfabecie brajla oraz płyty CD, na których znajdują się pocztówki głosowe, ze specjalnymi nagraniami o charakterze binauralnym, dającymi iluzję bycia i poruszania się w nagrywanej przestrzeni. Dla osób słabo widzących powstał „Katalog Największych Atrakcji Turystycznych Małopolski” w druku powiększonym.Jest to pierwszy tego typu projekt na skalę europejską, który umożliwi osobom niewidomym i słabo widzącym, poznawanie przestrzeni oraz największych atrakcji turystycznych Małopolski.”


Kampania promocyjna będzie trwała miesiąc – od 15 października do 15 listopada.




Wartość projektu wynosi ponad 19 mln zł, z czego ponad 14 mln zł to unijne dofinansowanie w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego.


źródła:
http://www.naprzyklad.malopolska.pl/turystyka/20-maopolski-system-informacji-turystycznej
http://www.malopolskie.pl/Turystyka/MSIT/

wtorek, 20 września 2011

Szukanie dziury w całym czyli wizerunek Polski w spotach reklamowych

Pojawiła się nowa kampania promująca Polskę...a raczej mająca za zadanie ją promować.
Za zasługą najnowszego spotu Polski na pewno będzie o niej głośno. Niektórzy twierdzą „nieważne jak o Tobie mówią, ważne, żeby mówili”. Cóż, w tym wypadku trudno się z tym stwierdzeniem zgodzić.






Film promocyjny powstał na zlecenie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i został nakręcony w integracji z nową stroną internetową www.doyouknowpolska.com. Sama w sobie strona jest ciekawym pomysłem, ale zakłada chyba, że mamy zamiar promować Polskę wśród ludzi, którzy znają już język polski – pojawia się bowiem na niej quizz z pytaniami typu: Jeśli coś jest śmieszne, zabawne, jak to wyrazisz? Pytanie jest oczywiście po angielsku, a odpowiedzi po polsku: niezłe ciacho / elo ziom / ale beka. Dodając do tego wersje polskiego młodzieżowego pożegnania typu „trzym się stary” można zacząć się poważnie zastanawiać, kto i przede wszystkim dla kogo utworzył tę stronę. Co przez to chcemy zakomunikować obcokrajowcom? Że używając języka polskiego, który przetrwał 3 rozbiory kraju nie potrafimy przekazać naszego entuzjazmu w barwny sposób? Dlaczego musimy uciekać się do makaronizmów (lajtowo, afterek), kolokwializmów i niepoprawnej polszczyzny, żeby świat widział w nas „cool country”? Choć tu akurat można by się spierać, czy problem leży w wykorzystaniu tego typu języka w spocie, czy może znacznie głębiej – w nowomowie polskiej młodzieży. Tak, czy inaczej, osobiście nie uważam, że akurat to jest coś, co powinniśmy promować, czy chwalić się tym przed całym światem.

Dobrze, ale strona stroną, natomiast trzeba przyznać, że filmik sam w sobie ma kilka zalet, nie jest jednak wolny od błędów. Plusem jest ożywienie filmu sławnymi na całym świecie postaciami z kręgu kultury, muzyki, filmu takimi jak Tea Leoni, Natalie Portman, Tom Hanks, Enya, Jean Michel Jarre, Leslie Nielsen, Daniel Radcliffe czy Morgan Freeman, zwłaszca, że tak śmietanka Hollywood dzieli się swoimi wspomnieniami o Polsce wypowiadając się o niej ciepło i z szacunkiem. W tle za nimi przewijają się obrazy przedstawiające różne oblicza Polski – nowoczesne miasta, retrospekcje historyczne, polską kinematografię, najsławniejsze zabytki, muzyka Chopina i piękne krajobrazy.

Gdzie zatem tkwi problem? Zanim przejdę do najbardziej newralgicznego punktu nowego spotu, kilka pomniejszych uwag krytycznych. Bezsensowne dłużyzny, brak jakichkolwiek szczegółów (ba, nawet ogółów) na temat krajobrazów czy miast pojawiających się za plecami mówiących, i trącąca myszką jak dla mnie estetyka wstawek kinematograficznych pozostająca w sprzeczności z próbą wyeksponowania ducha nowoczesności. Nie wiem też dlaczego zazwyczaj w spotach Polski występują postaci, które wyglądają, jakby były tam za karę. Może to wina stylisty, który zamiast wyeksponować urodę młodej Polki ubrali ją i uczesali jak na wiejską dyskotekę. A może stylisty w ogóle było brak na planie i tu tkwi cały problem?

Co zatem jest powodem, że zamiast na ustach wszystkich Polska już zaczyna być na ich językach. Otóż fragmenty wywiadów wykorzystanych w spocie pochodzą z archiwów dziennikarza muzycznego i filmowego Romana Rogowieckiego i nie jest do końca jasne, czy wyraziły one zgodę na wykorzystanie swojego wizerunku w spocie promującym Polskę. Rogowiecki, ani też Radosław Sikorski (przewodniczący Komitetu do Spraw Europejskich, Minister Spraw Zagranicznych), oczywiście nie zapłacili gwiazdom ani złotówki za ich „gościnne występy”, jednak bronią się oni tym, że spot jest fimem dokumentalnym, a nie promocyjnym, nie jest więc wykorzystany w celach komercyjnych. Nigdzie w filmie nie padają słowa namawiające do odwiedzenia naszego kraju – są to po prostu szczere odpowiedzi na pytanie, jakie wszystkim gwiazdom zadaje dziennikarz „Co kojarzy ci się z Polską”. Jak zatem zareagował Sikorski na uporczywe drążenie tematu przez jedną z dziennikarek? „Mam wrażenie, że pani szuka dziury w całym”.

Czy aby na pewno jest to szukanie dziury w całym? Dr Wojciech Macha, ekspert od prawa autorskiego miał wątpliwości.- Film może przynieść naszemu krajowi korzyści - większą liczbę turystów czy inwestorów. Państwo nie zyskuje na tym bezpośrednio, bo turyści zostawiają pieniądze w hotelach czy restauracjach. Budżet państwa zarobi jednak dzięki podatkom, a więc przedsięwzięcie można uznać za działalność komercyjną - powiedział gazecie. (źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,10303021,MSZ_bezprawnie_wykorzystalo_wizerunki_hollywoodzkich.html)

Jak ten spór się zakończy jeszcze nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że wg naszego MSZ-u film miał być ''najbardziej efektywnym instrumentem promocji naszego kraju''. Czy czeka nas kolejna porażka? Czy znów trzeba będzie odbudowywać wizerunek Polski od początku?

Zawsze można na temat spojrzeć bardziej pozytywnie. Peter Wier zachwyca się, jak Polakom udało się przetrwać zawieruchę historii; pyta, czym jest ten nasz „Polish spirit” i czy można go zamknąć w butelce i kupić. Mam wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to Polska może stać się ekspertem od podnoszenia się z popiołów. Szkoda tylko, że zamiast podnieść się raz a dobrze, my ciągle coś po drodze partaczymy.

Żeby nie było tak pesymistycznie przytoczę tu jeszcze kilka pozytywnych przykładów promocji Polski:

Kampania „Poland. Feel invited”. Krótki, dynamiczny, różnorodny spot z pomysłem. Wieje od niego pozytywną energią, pewnością siebie i nowoczesnością. Film jest zgrabnie zmontowany, kusi kolorami a lektor wysławia się piękną, płynną angielszczyzną. Efekt psuje jedynie ostatnia kwestia filmu – tytułowe „feel invited” wymówione z tym jakże charakterystycznym wschodnim akcentem. Ale ogólnie ocena bardzo na plus.






Kolejny króciótki spot emitowany poza granicami Polski to „We are in Poland” nawiązująca swą formą do reklamy samochodów ze słynnym hasłem przewodnim: Jesteśmy w salonie Peugeot. Film nowoczesny, z werwą, może nie rzuca na kolana innowacyjnością, ale jak na krótki spot jest na poziomie.






Turystyczny spot reklamowy Polski w BBC wydaje się być całkiem profesjonalny, zwarty, spójny i zachęcający. Jest przekrój przez różnorodne formy turystyki aktywnej, ładne zdjęcia; co prawda dziedzictwo narodowe jest ledwo zaznaczone, ale rozumiem, że ten konkretny spot był ukierunkowany na ludzi zainteresowanych sportem i rekreacją. Wszystko to podane w sosie miękko brzmiącego angielskiego akcentu. Dobre hasła: „The perfect shot – the place to be”, „Surprise yourself in Poland”.






Spot reklamowy Polski emitowany w CNN. Jedyne, do czego się mogę przyczepić, to migoczące literki w podpisach miejsc. Czasem lepsze jest wrogiem dobrego. Tu z efektami specjalnymi w napisach przesadzono, przez co stają się dużo mniej czytelne. Podkreślić należy, że odbiorca zagraniczny będzie widział większość (jak nie wszystkie) tych nazw pierwszy raz na oczy i owe efekty specjalne utrudniają mu odbiór i zapamiętanie nazwy.






Jest jeszcze oczywiście wielka sensacja z tegorocznych targów ITB w Berlinie. Opinie na temat tego spotu są chyba najbardziej podzielone. Jedni oszaleli na jego punkcie, do innych nie przemawia. Nie można odmówić talentu i świetnego warsztatu Tomkowi Bagińskiemu (reżyser). Stworki projektu Jakuba Jabłońskiego są wyraziste, sympatyczne i ciekawe. Duży plus za nowoczesne, ambitne, unikatowe podejście i kreatywność. Film się dobrze ogląda, ma nawet fabułę, ale jednak chyba nie tędy droga. Jeśli mamy w końcu zacząć się liczyć na rynku turystycznym to musimy skupić się na jakimś jednym lub dwóch mocnych akcentach, które będą naszym znakiem rozpoznawczym na tle tylu innych podobnych krajów. Pomerania? Varmia i Masuria? Czy komuś te nazwy cokolwiek mówią? Niestety komunikat się rozmywa. Może i filmik porusza naszą wyobraźnię, ale wątpię, czy poruszy czyjąś rękę w kierunku portfela w celu zakupu biletu do Polski.





"Kampania „Move Your Imagination” Polskiej Organizacji Turystycznej przygotowana przez Platige Image otrzymała I nagrodę Prezesa Krajowej Izby Gospodarczej w konkursie „Innovatica” w kategorii Innowacyjna usługa.

„Innovatica” to konkurs wyróżniający innowacyjne działania techniczne i organizacyjne, a także firmy i osoby, które wdrażają filozofię rozwoju poprzez innowacje.

Kapituła powołana przez Prezesa KIG, Andrzeja Arendarskiego zdecydowała o przyznaniu pierwszej nagrody w kategorii Innowacyjnej usługi – kampanii „Move Your Imagination” przygotowanej na targi ITB w Berlinie w marcu tego roku. Doceniono przede wszystkim korzyści ekonomiczne oraz wpływ na zmianę pozycji wobec konkurencji na rynku międzynarodowym.

Polska Organizacja Turystyczna powierzyła stworzenie koncepcji kampanii oraz jej realizację Platige Image. Jakub Jabłoński jest autorem wizualnej strony kampanii, w tym postaci pięciu stworków, które na początku marca zagościły w Berlinie. Kampania obejmowała promocję polskiej turystyki w przestrzeni Berlina oraz uroczystą galę otwarcia targów ITB - multimedialne widowisko przygotowane dla 4500 widzów. Pomysł kampanii akcentującej rozrywkę, pozytywną energię Polaków oraz nowe technologie, stworzyli Tomek Bagiński i Marcin Kobylecki.
Nagroda została uroczyście wręczona przez Premiera Donalda Tuska podczas II Kongresu Innowacyjnej Gospodarki
." (źródło: http://community.platige.com/news/548?lng=pl)


Jak więc jest z sukcesem kampanii? Czy dobrze, że stawiamy na innowacyjność a nie tradycję? Czy udaje nam się zmienić nastawienie zagranicznych turystów do Polski? Jeżeli film był stworzony specjalnie na potrzeby berlińskich targów, to chyba możemy założyć, że przeciętny Niemiec wie, gdzie jest Polska. Z drugiej jednak strony, założeniem twórców filmu było "film nie ma się kojarzyć z Polską". Hmmm...Co w takim razie próbują zareklamować? Poniżej wypowiedź jednego z twórców kampanii Marcina Kobyleckiego (Platige Image Community):





Nie rozumiem natomiast zamysłu twórców spotu promującego polską prezydencję w UE. Długawy, w dużej części po prostu nudny (przez 1/3 filmu nic się nie dzieje!), zamiast zapewne zamierzonej nowoczesności ukazuje raczej naszą nieudolność – budynki się rozsypują (ciekawe jakie to miało mieć przesłanie) i tańczą panowie z paniami wyglądającymi jak ctrl+c / ctrl+v, które obnażają bieliznę na swoim animowanym ciele wprost do cyfrowej kamery.






Jeszcze popatrzmy na Polskę od strony inwestycji. Poniższy spot promujący Polskę i Euro 2012 jest połączeniem wody i ognia. I o ile całkiem nieźle zrobione animacje oraz piłkarz pokazujący, że nie tylko tańczyć potrafi rozpalają, o tyle przydługie, nic nie wnoszące intro gasi kompozycję przypominając raczej opieszałość z jaką buduje się w Polsce stadiony – najpierw długo nic się nie dzieje, a potem trzeba nieźle przyspieszyć, aby wyszło zgodnie z planem. Jak dla mnie przekazu brak.






Tak na marginesie, odnośnie promowania Polski, jako terenów pod inwestycje – zaskakująca okazuje się reklama małego śląskiego miasteczka – Radzionkowa. Klasę pokazał to burmistrz miasta, który nie dość, że wie, jak promować miasto, to jeszcze ewidentnie ma dystans do siebie i swoich „urzędasów”.  Spot został wykonany przez niewielką agencję reklamową z Katowic przy współpracy ze studentami z Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego.





poniedziałek, 19 września 2011

Chcesz, by o tobie mówiono? Daj ludziom powód.

Jak zareklamować linie lotnicze? Bezpieczeństwo, wygoda, dobre ceny...Nuda. A może by tak wypuścić serię reklam z podtekstem seksualnym? Zbyt ryzykowne? Zbyt oklepane? Zbyt odległe tematycznie od branży przewoźników lotniczych? A co wy na to – może by tak stworzyć kampanię reklamową opartą na fikcyjnej postaci - mówiącej maskotce, biorącej pierwowzór z połączenia leniwca i szopa, która z bliżej niezidentyfikowanym akcentem będzie rozpływać się nad atutami firmy, wtrącając niby przypadkiem podteksty seksualne? Brzmi nieprawdopodobnie? To popatrzcie.


Uroczy Rico stał się niedawno wielkim bohaterem kampanii reklamowej australijskiej linii lotniczej Air New Zealand. Rico łączy w sobie cechy futrzanej, puchatej, słodkiej maskotki i zawadiackiego macho z zębami Draculi i tekstami najeżonymi dwuznacznymi aluzjami – angielskie słowa niby przypadkowo zmienione przez mocny akcent i gra słów to główne atuty reklam. Kilka z wielu przykładów na „kreatywność” i „pomyłki językowe” Rico: "The screen is like a woman, and you must be gentle with her…put your finger here and touch her lightly... I go back to touching mine” lub „All we need now is a nice Kiwi beach (pronounced bitch) (...) I can feel her wind, she's blowing you"

Reklamy dodatkowo podsycają zainteresowanie poprzez umieszczenie na początku napisu, sugerującego, że zawierają one język oraz motywy „o wrażliwej naturze” oraz sugestii, że są adresowane do pełnoletnich odbiorców.









Rico stał się na tyle celebrytą, że zaczął się również pojawiać w innych spotach, nie reklamujących linii lotniczych wprost:


Kampania z Rico została zakrojona dość szeroko – reklamy ukazują się w telewizji, w Internecie a nad całością czuwa sztab ludzi, w tym specjaliści odpowiedzialni za social media i marketing wirusowy. W Internecie pojawiają się nawet wywiady z Rico, sugerujące, że jest on prawdziwą sławą, która w pewnym momencie swego życia postanowiła nawiązać współpracę z Air New Zealand, aby zachęcić ludzi do odwiedzenia pięknej Nowej Zelandii:











Popularność słodko-pikantnej maskotki rośnie z dnia na dzień, dostarczając faktycznym i potencjalnym klientom Air New Zealand tematów do rozmów. Rico ma nawet swój profil na facebooku: www.facebook.com/rico gdzie można obejrzeć jego zdjęcia z podróży i dowiedzieć się więcej na temat miejsca pochodzenia, upodobań czy gustów muzycznych – wszystko pisane łamaną angielszczyzną. Rico ma prawie 45 000 fanów na facebooku.

A oto co o kampanii z Rico w roli głównej ma do powiedzenia dyrektor naczelny firmy Air New Zealand:





Ewidentnie specjaliści od kampanii Air NZ jeszcze chowają kilka asów w rękawie. Ciekawe, czym nas jeszcze zaskoczy uroczy Rico...

Zamiast "jedz, módl się i kochaj" dziś „jedz, bądź w ruchu, ucz się”

Dziś krótko, ale jakże inspirująco!
Spotów reklamujących podróże nakręcono setki tysięcy, jeśli nie miliony. Podróżowanie jest wdzięcznym tematem, a jednak nie jest tak łatwo nakręcić naprawdę dobry spot. Fantastyczną „fioletową krowę” stworzyło australijskie biuro podróży STA Travel, które wysłało trójkę młodych ludzi na wyprawę „dookoła świata”. Rick Mereki, Andrew Lees and Tim White w ciągu 44 dni przemierzyli setki kilometrów, odwiedzili 11 krajów, nakręcili godziny filmu i byli świadkami m.in. wybuchu wulkanu. Efektem tej niesamowitej podróży są trzy krótkie inspirujące i dające do myślenia filmiki: eat, move, learn. Oto one:



















niedziela, 18 września 2011

Dlaczego fioletowa krowa jest lepsza od łaciatej krasuli?

Firmy inwestują ogromne pieniądze w reklamę – w TV, Internecie, prasie. Podobno połowa pieniędzy wydanych na reklamę jest wyrzucana w błoto – ale skoro nie wiadomo, która połowa, firmy wciąż inwestują.



Dla każdego z nas świat obraca się wokół nas samych. Nie interesują nas reklamy produktów, coraz częściej reagujemy już tylko na spersonalizowane wiadomości, e-maile czy promocje. Prawda jest taka, że mamy dużo więcej produktów i usług do wyboru niż kiedyś a jednocześnie dużo mniej czasu. Oczywistym jest więc, że ignorujemy większość komunikatów reklamowych. Jeżeli informacja (nagłówek, zdjęcie) nie przyciągnie naszej uwagi w ciągu 2-3 pierwszych sekund, jest już dla nas stracona.

Jeden z niekwestionowanych guru marketingu, Seth Godin, opisuje to tak: Jedziesz samochodem i widzisz krowę. I jedziesz dalej. Widziałeś krowy już wcześniej, więc są dla ciebie niewidoczne, wręcz niewidzialne. Krowy są nudne. Kto się zatrzyma, wysiądzie i powie: o, popatrzcie, krowa? Nikt. Ale jeśli krowa jest fioletowa, to ją zauważysz. Oczywiście, jeśli wszystkie krowy by były fioletowe, to szybko byś się nimi znudził. Czynnikiem, który zdecyduje o tym, czy coś zostanie zauważone, kupione, zbudowane o czym się będzie mówić jest fakt, czy coś jest niezwykłe. Seth Godin używa tu angielskiego słowa „remarkable”, które w zwykłym tłumaczeniu na język polski jako „niezwykły” traci część swego znaczenia. „Remarkable” znaczy „worth making a remark about” – czyli warte tego, by o tym wspomnieć, a więc, aby rozprzestrzenić wiadomość.


W swojej książce  "The Purple Cow, Transform Your Business by Being Remarkable" Seth Godin pyta: Co jest przeciwieństwem niezwykłego (remarkable)? Wg autora przeciwieństwem niezwykłego jest...bardzo dobre. twierdzi on, że jest cienka linia pomiędzy bardzo dobrym a niezwykłym...ale jeśli jesteś „tylko” bardzo dobry, jesteś właściwie niewidzialny. Czy Godin ma rację? Zastanówmy się... Jeśli leciałeś na wakacje samolotem, lot był o czasie, nie miałeś problemów z nadaniem bagażu i wylądowałeś bezpiecznie, czy opowiesz o tym komuś? Czy raczej pominiesz ten etap i przejdziesz do bardziej emocjonujących wydarzeń po wylądowaniu? Czy linia lotnicza spełniła swoje zadanie? Tak, usługa była bardzo dobra. Bardzo dobra, ale nie niezwykła. Porównaj to np. do filipińskiej linii lotniczej, w samolotach której stewardessy przeprowadzają szkolenie z zasad bezpieczeństwa tańcząc przy piosenkach ze szczytów list przebojów. To jest właśnie fioletowa krowa.






Masowy marketing celuje w sam środek – przeciętne produkty dla przeciętnego odbiorcy. Nie interesuje go odbiorca z brzegów wykresu, ignoruje więc maniaków komputerowych, jajogłowych (geeks) oraz guzgrałów (laggards).


Problem w tym, że właśnie odbiorcy ze „środka” uodpornili się już na reklamy i nauczyli się je ignorować. Czemu więc nie zainteresować się „brzegami wykresu” – właśnie tą mniejszością różniącą się od szarej masy? Większość firm nie adresuje do nich reklam. A to im właśnie zależy. Seth Godin uważa, że to właśnie odbiorcy z samego początku wykresu mają obsesję na jakimś punkcie i jeśli się do nich mówi, to będą oni słuchać. I przy odrobinie szczęścia powiedzą o tym innym i rozprzestrzenią tę informację na „resztę wykresu”. Trzeba mówić do ludzi, którzy chcą słuchać.

Jednym z najbardziej nietypowych przykładów bycia niezwykłym jest szwajcarska firma oferująca usługę polegającą na zamianie... skremowanych ciał zmarłych w brylanty.
(www.wiadomosci.onet.pl/kiosk/ciekawostki/diamenty-ze-zwlok,1,3328774,wiadomosc.html)

Oczywiście nie trzeba być aż tak niestandardowym. Trzeba jednak dowiedzieć się, czego ludzie naprawdę chcą i im to dać. Kilka wskazówek od Godina:
1.
Design rules - Ważny jest dezajn. Ludzie, którzy mają zniezwykłepomysły zazwyczaj szybko znajdują odpowiedź na pytanie „jak sprawić, by dezajn pracował na moją korzyść”.
2. Safe is risky - Bycie bezpiecznym jest ryzykowne. Dobrze więc być ryzykownym i zainteresować się brzegami wykresu – mniejszościami
3. Very good is bad – Bycie bardzo dobrym jest złe. Bardzo dobry równa się nudny, przeciętny, przez nikogo nie zauważalny.


Godin podkreśla, że nie wystarczy podkraść pomysły od konkurencji i zastosować je u siebie, bo wtedy nie będą one wyjątkowe, unikatowe. Należy dowiedzieć się, komu zależy, znaleźć te osoby – naszą niszę -  i do nich właśnie skierować nasze działania marketingowe.


Główne myśli książki  "The Purple Cow, Transform Your Business by Being Remarkable" Godina:

  • Zamiast po prostu ulepszać swój produkt dla klientów, tak, aby wpasował się w ich teraźniejsze potrzeby, zaproś ich, aby pomogli ci radykalnie go zmienić na lepsze.
  • Zamiast inwestować w produkt, który jest nieodwołalnie w fazie schyłkowej, zainwestuj w nowy innowacyjny i unikatowy produkt i wprowadź go na rynek.
  • Ułatw swoim odbiorcom rozprzestrzenianie wiadomości o swoim produkcie czy usłudze – spraw, aby twój produkt był na tyle ekscytujący, aby sami chcieli o nim opowiadać.
  • Dywersyfikuj swoich odbiorców. Znajdź grupę, która przyniesie ci największe zyski i która najprawdopodobniej będzie rozpowszechniała informacje o produkcie. Znajdź sposób, aby tę grupę wyróżnić, rozwinąć, nagrodzić, ignorując przy okazji resztę.
  • Wybierz niszę, która jest ignorowana i zdominuj ją.
  • Nie baw się w „podążaj za liderem” – bądź inny i informuj o tym swoją grupę docelową.
  • Co by się stało, gdybyś wydał tyle pieniędzy na innowacje, ile wydajesz teraz na reklamę?
  • Pomiary i wyniki to klucz do sukcesu – użyj ich by zweryfikować, co działa, a co nie.
  • Kiedy twój produkt jest bardzo dobry, to znaczy, że czas zacząć następną niezwykłą rzecz – kolejną fioletową krowę.
  • Czasami bycie śmiesznym oznacza zdobycie uwagi.
  • Zastosuj zasadę 80/20 – skup się na tych 20% swoich odbiorców, którzy generują 80% przychodu. Utrzymuj z nimi kontakt i znajdź sposób, aby zapewnić im wartościowy dla nich produkt.
  • Znajdź sposób, aby stworzyć zagorzałych zwolenników twojego produktu – zgromadź ich razem, by mogli dzielić się swoim zamiłowaniem do twojego produktu.
  • Pamiętaj, że ludzie tak właściwie nie kupują twojego produktu, lecz to, co może on dla nich zdziałać. Mając to na uwadze, znajdź sposób aby rozreklamować w jaki sposób twój produkt zaspokaja te potrzeby lepiej, niż inne.
  • Stwórz prawdziwy, dobry slogan i systematycznie przekazuj go swojej grupie docelowej.
  • Zadbaj, aby twoje wizytówki były niezwykłe.
  • Zatrudnij kogoś, kto stworzy dla twojej firmy fioletową krowę – ale zejdź mu z drogi i nie przeszkadzaj.
  • Daj swój adres e-mailowy odbiorcom, którzy rozprzestrzeniają dobre opinie o twoim produkcie lub firmie. Zaproś ich, by pisali do ciebie i odpisuj im. To poprawi wasze relacje i wzmocni pozytywne emocje odnośnie nowej fioletowej krowy.
  • Efekt niezwykłości nie musi być drogi – można go osiągnąć poprzez małe zmiany w naszym podejściu do klienta i sposobie usytuowania naszych produktów.



piątek, 16 września 2011

Do Starbucks’a nie idę po kawę

“People don’t buy what you do, they buy why you do it”

Wyobraź sobie tarczę strzelecką – środek i dwa okręgi naokoło. Najbardziej zewnętrzny krąg to CO, środkowy to JAK a środek to DLACZEGO.



Idea złotego kręgu tłumaczy, dlaczego niektórzy liderzy biznesu są w stanie zainspirować klientów. Każda organizacja czy firma wie, CO robi. Niektóre firmy wiedzą JAK to robią. Lecz tylko nieliczne firmy wiedzą DLACZEGO robią to, co robią. I nie chodzi to o to, że celem są zarobki – to jest tylko rezultat. Pod pytaniem „dlaczego” kryje się cel, powód, przekonanie.

Ludzie komunikują się i odbierają świat poruszając się po linii od zewnątrz do środka – od najjaśniejszych, najbardziej oczywistych idei do tych bardziej ukrytych. Tak też postępuje większość firm na rynku. Lecz te nieliczne „natchnione” firmy potrafią – niezależnie od swojego rozmiaru czy branży – myśleć, działać i komunikować się po linii biegnącej od centrum na zewnątrz.





Simon Sinek przytacza jako typowy przykład firmę Apple. Gdyby Apple komunikowało się z klientami jak większość firm, ich komunikat marketingowy brzmiałby mniej więcej tak:

„Robimy świetne komputery (CO), które są pięknie zaprojektowane, łatwe w obsłudze i przyjazne dla użytkownika (JAK) – jesteście zainteresowani kupnem?”

Nie jest to zbyt przekonujący przekaz. Większość firm na tym właśnie poprzestaje – mówi co sprzedaje i jak ten produkt jest inny od konkurencji. Ale brak w tym komunikacie inspiracji. Jak zatem brzmi naprawdę komunikat marketingowy Apple’a, który skłania miliony użytkowników do kupna ich sprzętu?

„Za każdą rzeczą, którą robimy stoi nasza wiara w rzucanie wyzwania status quo, wiara w myślenie odmienne od większości. Rzucamy wyzwanie status quo poprzez piękne projekty naszych komputerów, łatwość ich obsługi oraz czynienie ich przyjaznymi dla użytkownika. Tak się składa, że robimy świetne komputery - jesteście zainteresowani kupnem?”

 Wystarczyło odwrócić kolejność informacji, żeby komunikat brzmiał zupełnie inaczej. Ludzie nie kupują tego, co robisz, lecz to, dlaczego to robisz. Dzięki temu Apple może sprzedawać nie tylko komputery, ale też odtwarzacze mp3, telefony czy inny sprzęt. Nie oznacza to, że sprzęt przez nich wytwarzany jest znacznie lepszy od konkurencji – jest porównywalnej jakości. Ale nie to decyduje o kupnie.

Celem nie jest robienie interesów z osobami, które potrzebują tego, co oferujesz, lecz z osobami, które wierzą w ot samo, co ty.


Teoria ta jest wg Sineka opiera się na prawach biologii. Złoty krąg można porównać po przekroju przez ludzki mózg – zewnętrzna warstwa koresponduje z zewnętrznym kręgiem, czyli poziomem CO. Kora mózgowa człowieka odpowiada za to, co racjonalne, za analizowanie oraz za myślenie i język. Natomiast wewnętrzna część (układ limbiczny) koresponduje z centrum kręgów i odpowiada za nasze uczucia – jak zaufanie i lojalność. To właśnie ta część mózgu jest odpowiedzialna za zachowanie ludzi, za podejmowanie decyzji. Ta część nie odpowiada za język.

Inaczej rzecz ujmując – gdy komunikujemy się po linii od zewnątrz do wewnątrz, ludzie rozumieją, co przekazujemy – liczby, dane, fakty, komunikaty. Ale to nie prowadzi do naszego zachowania, do akcji. Kiedy zaś komunikujemy od wewnątrz na zewnątrz, mówimy wprost do tej części mózgu, która jest odpowiedzialna za zachowanie i pozwalamy aby ludzie zracjonalizowali ten komunikat za pomocą namacalnych rzeczy, które mówimy i robimy. Stąd właśnie biorą się instynktowne decyzje usprawiedliwiane naszym „przeczuciem”. Nieraz można przedstawić człowiekowi wszystkie fakty i racjonalne argumenty „za”, poprzeć je statystykami, lecz bez skutku gdyż czujemy coś „nie gra”, coś „nie leży”, gdyż po prostu nie mamy przekonania, że podejmujemy słuszną decyzję. Człowiek tego nie „wie”, lecz to „czuje” – jest tak dlatego, że środkowa część mózgu, odpowiedzialna za uczucia, nie język.

Kluczem do sukcesu wydaje się więc prosta rzecz – wiedzieć, dlaczego robi się to, co się robi i zakomunikować to innym. Jeśli ty sam tego nie wiesz, to nie zainspirujesz innych i nie skłonisz ich do lojalności. To samo tyczy się najlepszych pracowników. Nie chodzi o to, by po prostu zatrudnić tych, którzy potrafią zrobić to, czego wymagasz, lecz by przyciągnąć tych, którzy wierzą w to samo, co ty. Sinek mówi: „Ludzie zatrudnieni tylko dlatego, że potrafią wykonać daną pracę będą pracowali dla twoich pieniędzy. Ludzie zatrudnieni, gdyż wierzą w to, w co ty sam wierzysz, dla efektów wycisną z siebie siódme poty (krew, pot i łzy)”.

Nasuwa się tu skojarzenie z sektora pozornie dalekiego marketingowi. „I have a dream” – prawie 50 lat temu padło z ust czarnoskórego działacza na rzecz zniesienia dyskryminacji rasowej. Martin Luther King nie obwieszczał tłumom, że ma plan, lecz, że ma marzenie. Wielokrotnie w jego słynnym przemówieniu pojawiło się słowo „wierzę”. Potrafił przyciągnąć rzesze ludzi i w konsekwencji doprowadzić do równouprawnienia Afroamerykanów, ponieważ zamiast wytykać, co trzeba zmienić, pokazał w co on sam wierzy, zjednując sobie tłumy tych, którzy wierzyli w to samo. To właśnie ta nasza wiara, własne przekonanie jest podstawą bardzo potężnego narzędzia  - marketingu szeptanego.

To właśnie ci, którzy zaczynają komunikat marketingowy od DLACZEGO, od wiary, od przekonania mają zdolność zainspirowania odbiorców - ludzie nie kupują tego, co robisz, lecz to, dlaczego to robisz.
                                          
Przykłady?

Dobry pośrednik nieruchomości nie zacznie od ceny, certyfikatu firmy budowlanej czy listy wymiarów pokoi i twardości podłogi. Będzie za to sprzedawał marzenia – marzenia o prywatności, spokoju, własnym miejscu na ziemi, rodzinnej atmosferze. Potem dopiero przejdzie do cyfr, faktów i terminów.

Nokia – ich główny slogan reklamowy to „Connecting people” – prosty przekaz informujący o głównym celu firmy. Nokia nie mówi „Mamy najlepsze telefony”, mówi „Łączymy ludzi” – jeśli sam chcesz być z ludźmi w kontakcie to wyznajesz te same wartości co Nokia, kupujesz to, w co wierzysz i w co wierzy też Nokia. 

Starbucks wie, że jego najważniejszą cechą przyciągającą tłumy nie jest smak oferowanej kawy, lecz klimat, otoczenie. Ludzie odwiedzają Starbucksa gdy potrzebują poczuć się jak w domu, gdy są od niego daleko – określają nawet kawiarnię jako swoje „trzecie miejsce” (po domu i pracy). Tam mogą zapaść się w wygodnym fotelu, posłuchać muzyki, którą firma starannie dobiera (ma nawet własną wytwórnię muzyczną) i pobuszować w sieci (firma zapewnia dostęp do bezprzewodowego Internetu). Powstała nawet aplikacja Quick Order pozwalająca szybko zlokalizować najbliższą kawiarnię. Starbucks mówi: Zapewnimy Ci przyjemne doświadczenie a przy okazji będziesz mógł napić się pysznej kawy.

Jak ta teoria ma się do codziennego życia?
Pomyśl, dlaczego ludzie czują się dobrze po wysiłku fizycznym. Czy dlatego, że właśnie przepłynęli 2 km lub zrobili 100 brzuszków? Oczywiście nie. Czują się dobrze, gdyż zrobili coś dobrego dla swojego zdrowia, kondycji, sprawności i wyglądu. Liczy się to, dlaczego podjęli wysiłek.

Jak przekuć tę teorię w historię sukcesu naszej firmy?
Przedstaw klientom „drugie dno”, swoją prawdziwą motywację, opowiedz, dlaczego zajmujesz się właśnie tą profesją, co cię motywuje. I pamiętaj:

„Ludzie nie kupują tego, co robisz, lecz to, dlaczego to robisz.”



Gorąco polecam video z konferencji TED, podczas której Simon Sinek prezentował swoje poglądy:
http://www.ted.com/talks/lang/eng/simon_sinek_how_great_leaders_inspire_action.html
Oraz jego książkę: „Start with Why: How Great Leaders Inspire Everyone to Take Action”