piątek, 30 listopada 2012

Co robią firmy na Facebooku? Drzemią...?


Facebook od dobrych kilku lat króluje w sieci. Głównie jako platforma osobista, nasze własne miejsce w sieci, gdzie uzewnętrzniamy swoje przemyślenia. O użyteczności Facebooka w sprzedaży mówi się ostatnio sporo i raczej skrajnie – jedni twierdzą, że jest to genialny kanał sprzedaży, inni – że nie ma on żadnej siły oddziaływania i jest jedynie kolejną platformą reklamową. Prawda, jak zwykle, leży pośrodku.



Z jednej strony, Facebook rzeczywiście nie jest typową platformą sprzedażową, o czym sporo specjalistów od marketingu zdaje się zapominać, zarzucając fanpage firmy reklamami, obniżkami i ofertami. Czasem kuszą konkursem z nagrodami i wymuszają „lajkowanie” strony. W ten sposób pozyskani fani są oczywiście mało warci, nie angażują się w relację z marką i o ich lojalności można zapomnieć.

Z drugiej strony, prawie każda firma zakłada fanpage na Facebooku. Pytanie brzmi: po co? Co nasi potencjalni klienci mają z niego wynieść? Tu zaczynają się schody. Prawdą jest, że  kontent fanpage w dużej mierze zależy od branży firmy. Klub muzyczny nie będzie miał problemu z treścią – nadchodzące koncerty, imprezy tematyczne, goście, aktualności a nawet promocje na drinki będą naturalną konsekwencją istnienia na fb i, co więcej, tego właśnie będą oczekiwać stali bywalcy.



Co jednak, kiedy na Facebooku zdecyduje się założyć profil agencja eventowa, hotel czy PCO? Jakie treści i jak często powinny się pojawiać na fanpage’u? Dlaczego klient miałby polubić fanpage hotelu, w którym spędził 2 noce podczas konferencji? Dlaczego potencjalny klient miałby przeglądnąć zawartość fanpage’a PCO w Krakowie szukając miejsca na swoją konferencję? Załóżmy, że jesteśmy zagraniczną firmą i chcemy zorganizować konferencję w Polsce, bo podobno jest tu taniej niż np. w Niemczech. Jak szuka firma? Otóż, przede wszystkim, nie szuka firma. Szuka człowiek. Czy jest to przysłowiowa Pani Zosia z sekretariatu, czy szef HR-u trzeba pamiętać, że jest to osoba z krwi i kości, podatna na obrazy, słowa i sposób prezentacji. Czasami decyzje zapadają już na tym etapie i nie chcielibyśmy, aby zostały podjęte z powodu martwego fanpage’a, na którym ostatni news pojawił się 3 miesiące temu. Strona rojąca się od setek nieprzeselekcjonowanych oraz niepodpisanych zdjęc również może odstręczać. Działania w Google są niezmiernie ważna, to prawda. Ale przystępna, profesjonalna strona www oraz skuteczne pozycjonowanie to dopiero połowa sukcesu.

Założyć profil firmy na fb nie sztuka. Uzupełnić podstawowe informacje i zdjęcia również. Tylko co dalej? Nie ma nic gorszego niż profil, który nie żyje. W którym posty pojawiają się raz na miesiąc lub publikowane są jedynie oferty lub chmary zdjęć, w których nie wiadomo o co chodzi. Nie ma wyznaczonej osoby, która regularnie uzupełni fanpage obrobionymi zdjęciami z podpisem, wyszuka ciekawe artykuły, zaplanuje cykl tematyczny? W takim wypadku dużo lepiej w ogóle zrezygnować z fanpage, bo może przynieść więcej szkód niż pożytku.



A gdyby tak Pani Zosia np. z Kopenhagi wpisała w Google: Krakow/conference/PCO i trafiła na profil PCO, na którym umieszczone są zdjęcia pracowników w codziennych biurowych sytuacjach, pracowników z krwi i kości, którzy czasem, tak jak i ona, ratują się czwartą filiżanką kawy albo z uśmiechem prowadzą study tour? Gdzie ostatni wpis jest maximum sprzed 4 dni i prezentuje w krótkiej notce i 6 zdjęciach ostatni zrealizowany projekt. Gdzie możemy znaleźć krótkie spoty prezentujące Kraków jako miejsce nie tylko z tradycjami, ale również nowoczesne i nastawione na biznes. Gdzie Pani Zosi może ślinka napłynąć do ust, kiedy zobaczy apetyczne zdjęcie oraz przepis na jeden z krakowskich przysmaków zaprezentowany jako kolejny odcinek regularnej serii „Kraków na widelcu”. To Kraków ma piękne nowoczesne, dopiero powstałe centrum konferencyjne z widokiem na zamek? Wow, szefowi na pewno się spodoba. O, zdjęcia z marszu jamników przez Rynek Krakowski! Pani Zosia również ma psa, wprawdzie ratlerka, ale już mamy podstawy platformy zaufania. A może Pani Zosia chętnie przeczyta referencje wystawione przez ostatniego klienta okraszone zdjęciem zadowolonego Pana Prezesa? A czemu nie ułatwić zadania Pani Zosi i nie zaprezentować w skrócie wyników raportu na temat turystyki biznesowej w Krakowie na przestrzeni ostatnich 5 lat, żeby łatwiej było uzasadnić wybór przełożonemu. Czy Pani Zosia kliknie przycisk „lubię to”? Prawdopodobnie nie. Dana firma PCO może nie dowiedzieć się od razu o motywacji firmy XYZ, która wyśle do niej zapytanie, co nie zmienia faktu, że tak zdobywa się klienta.



Nie zapominajmy również o tym, że obecność na Facebooku może być odczytywana, jako nadążanie za trendami, pomaga w pozycjonowaniu firmy i pokazaniu jej bardziej ludzkiej twarzy (a przecież bardziej ufamy ludziom, których znamy, choćby ze zdjęcia, niż bezosobowej firmie). Co ważne, profil na Facebooku możemy również zintegrować z narzędziem Google Analytics i sprawdzać przeróżne parametry, np. skąd ludzie trafiają na nasz fanpage, czy przechodzą tam z naszej strony internetowej, czy są przekierowani z innych stron, czy szukają jej w wyszukiwarkach, z jakich krajów pochodzą, jakich słów kluczowych używają itp. To bardzo cenna wiedza dla stargetowania swojej grupy docelowej i skoncentrowania działań marketingowych na najbardziej dochodowych polach.

Przy dobrych wiatrach i odrobinie motywacji (lub prowokacji), klienci będą mieli sami coś do powiedzenia na temat naszej firmy. A wtedy pozostaje słuchać, nawet jeśli będą to uwagi negatywne. I zgodnie z japońską filozofią KAIZEN poprawiać, poprawiać, poprawiać.